Im więcej rozważam o owocach Ducha Świętego, tym mocnej utwierdzam się w przekonaniu, że są one wszystkie pewnymi cechami czy aspektami miłosierdzia, i może je przyjąć tylko osoba, która umie kochać – a jak się okazuje, miłość niekiedy bywa bardzo trudna i wymagająca.
Życie księdza po święceniach zmienia się, o czym pisałem już we wcześniejszych artykułach. Jeśli byśmy spojrzeli na kapłaństwo bardzo po świecku, bez odniesienia do duchowości, śmiało możemy stwierdzić, że... każdy facet, który zakończył studia teologiczne tytułem magistra, otrzymuje w pakiecie pracę oraz mieszkanie służbowe. Ową pracą jest posługa kapłańska w wyznaczonej przez biskupa parafii, a mieszkaniem służbowym – mieszkanie na plebanii. Czym jest plebania? To miejsce zamieszkania plebana, w staropolszczyźnie nazwa księdza. Pleban, mieszka na plebanii. Tematem tym chciałbym się dziś zająć.
Cierp-liwość i cierp-ienie są w zaskakujący sposób do siebie podobne, choć semantycznie zasadniczo się od siebie różnią. W rdzeniu obu tych rzeczowników znajduje się słowo „cierp”, które chyba nikomu nie przywołuje na myśl pozytywnych skojarzeń.
Życie każdego księdza można podzielić na dwie części. Jedna z nich dotyczy pracy i posługi kapłańskiej wynikającej z przyjętych święceń, i jest to codzienność parafialna – Msza święta, konfesjonał, kancelaria, chrzty i pogrzeby oraz śluby. Druga część życia kapłana dotyczy pracy jako katecheta w szkole.
Relacje są bardzo ważne w naszym życiu – relacja z Bogiem, rodziną, przyjaciółmi i innymi ludźmi. Jakąś relację mamy z każdym, tylko że w różnym stopniu.
W naszych, już dość długich, rozważaniach, które prowadzimy na temat kapłaństwa, na łamach dwumiesięcznika „Rycerz Młodych”, mówiliśmy o wielu jego aspektach. Jest jeszcze jeden, dość ważny aspekt... Żaden mężczyzna, który chce zostać kapłanem, nie zostanie nim, jeśli go nie spełni. Jest to święty celibat.
Kto z nas, zapytany o to, czy zna kogoś, kto jest naprawdę radosny, bez zastanowienia wskaże taką osobę? Ja osobiście mogę natychmiast wskazać dwie: pierwszą jest mój nieżyjący już dziadek, drugą mój synek, niemowlę 11-miesięczne.
Friedrich Rückert, niemiecki poeta, mawiał, że „gdzie kwitnie kwiat – musi być wiosna, a gdzie jest wiosna – wszystko wkrótce zakwitnie”.
Wśród wielu wspólnot, które gromadzą się przy naszych polskich parafiach, jest jedna szczególna. Owa wyjątkowość wynika z tego, że ci, którzy należą do tej wspólnoty, grupy parafialnej, są często rozpoznawani przez wielu i identyfikowani z Kościołem. Mam na myśli wspólnotę ministrancką. To chyba najbardziej czynna i obecna we wszystkich parafiach naszej ojczyzny grupa duszpasterska.
Znawcy tematu nazywają go najszybszą drogą do świętości lub autostradą zbawienia. Ci, którzy ten cel już osiągnęli, przy zapisywaniu na multisesyjnym dysku kolejnego dnia swojego życia, nigdy o nim nie zapomnieli. Jeden z nich, św. Ignacy z Loyoli, domagał się nawet, byśmy poświęcili mu piętnaście minut naszego cennego czasu, codziennie...