Serce w roli głównej

Brak komentarzy: 0

Aleksandra Wojtyna

publikacja 29.02.2016 21:31

Im więcej rozważam o owocach Ducha Świętego, tym mocnej utwierdzam się w przekonaniu, że są one wszystkie pewnymi cechami czy aspektami miłosierdzia, i może je przyjąć tylko osoba, która umie kochać – a jak się okazuje, miłość niekiedy bywa bardzo trudna i wymagająca.

 

Ecce Homo

Łaskawość i dobroć to owoce, które w sposób szczególny wydobywają serce człowieka na zewnątrz. Człowiek, który uosabia te dary, nosi swoje serce na dłoni i dzieli się nim z każdą osobą. W kulturze europejskiej serce jest synonimem pozytywnych uczuć, kojarzy się je z miłością, oddaniem, poświęceniem, dlatego może tyle jest związków frazeologicznych właśnie z sercem w roli głównej. Pracuje się przecież z sercem, nosi się je na dłoni, wkłada się w coś serce – każdy rozumie i używa te utarte stwierdzenia do nazywania nieraz prozaicznych czynności. Nie na darmo więc polski wieszcz podkreśla: „Miej serce i patrzaj w serce”, podzielając zapewne opinię licznych, że gdy kierujemy się sercem, to więcej widzimy i odpowiednio reagujemy.

Jest pewien obraz, który raz obejrzany, zostaje w pamięci na długo. Ecce Homo – niezwykłe dzieło życia człowieka, który malował sercem i patrzył sercem – Adam Chmielowski. Gdy kontempluję ten przejmujący wizerunek, widzę ogromne... SERCE, które wyziera z ciała ubiczowanego Chrystusa. Szaty, które spływają po Ciele Zbawiciela, okalają Jego ramiona, tworząc na piersi kształt ogromnego serca. Serce splątane, skrępowane powrozami, cierpiące, ale... kochające. Gdy wpatrujesz się w to Serce, nagle zdajesz sobie sprawę, że Ono pulsuje, żyje, broczy krwią. Malarz, który malował ów obraz, Serce Chrystusa uczynił osią swego dzieła, ustawił Je w centrum nieprzypadkowo. Dasz wiarę, że Ecce Homo był malowany przez 3 lata, a i tak jego autor stwierdził, że obszedł się z nim „jak partacz ostatni”? Nie przeszkodziło to krytykom sztuki umieścić dzieło na liście najlepszych obrazów religijnych. Trudno jest też uwierzyć, że wizerunek ten został pośpiesznie dokończony „po rzemieślniczemu”, a nie według sztywnych reguł malarskich, bo bije z niego kunszt artysty o dojrzałym warsztacie i głębia duchowa. To właśnie Ecce Homo będzie wyznaczać późniejszemu Bratu Albertowi Chmielowskiemu kurs życia i metody działania. Przez całe bowiem lata będzie on poszukiwał Krwawego Oblicza Umęczonego Zbawiciela w ubogich, chorych i odtrąconych, w nędzarzach, sierotach i opuszczonych. Tak się składa, że i w minionych epokach, i w naszej było i jest ich pełno. Tych ludzi znajdziemy zawsze, są na osiedlach, i na ulicach, więc zasadniczo miłosierny malarz nie musiał głowić się nad tym, jak ich znaleźć, bo oni już byli. Brat Albert otwiera dla nich przytuliska, wychodzi do tych odtrąconych z sercem na dłoni, łaskawy
i dobry jak chleb. Sam żyje niezwykle skromnie, wypełniając surowe reguły tercjarskie, a pierwsze przytulisko tworzy z własnej pracowni malarskiej w Krakowie, w której z pasją tworzy kolejne dzieła, sprzedając je, a uzyskane pieniądze przeznacza na pomoc ubogim. Znamienne jest, że Karol Wojtyła w dramacie o Bracie Albercie Brat naszego Boga przedstawia ubogich, którzy dziwią się, że Albert, będąc malarzem, nie jest bogaczem. W zgrzebnym habicie tercjarza franciszkańskiego, który bardziej przypomina robotniczą bluzę niż powłóczystą suknię, żyje ubogo, przekuwając pasję malowania na pomoc ubogim. Z czasem zupełnie rezygnuje z malarstwa i poświęca się wielkodusznie krakowskim włóczęgom, tworząc domy pustelnicze, które formują osoby do posługi wśród ubogich, hartując ich fizycznie i duchowo. Albert Sercem Zbawiciela ze swego obrazu wypełnia każdy skrawek własnego życia i życia innych ludzi.

Człowiek piękny miłosierdziem

Dasz wiarę, że ten człowiek, który trzymał swe serce w dłoniach i miał je dla wszystkich, każdego dnia staczał jedną z najcięższych bitew – bitwę z samym sobą? Brat Albert jako niezwykle wrażliwy człowiek przebywał w młodości w zakładzie dla nerwowo chorych, doświadczając głębokiej depresji, a prócz ran wewnętrznych nieustannie towarzyszył mu fizyczny oścień w postaci amputowanej nogi. Jako osiemnastolatek brał udział w walkach za Polskę, a w Powstaniu Styczniowym został poważnie ranny w nogę, którą mu w niewoli rosyjskiej amputowano bez znieczulenia. Gdy patrzę na obrazy przedstawiające Brata Alberta, widzę osobę smutną, o niezwykłej głębi w oczach albo z chlebem w dłoniach, albo z ubogim przy piersi. Dostojny, pełen powagi, a jednocześnie dobry, ciepły i łaskawy, starzec bez nogi, sam ubogi a ubogim niosący ratunek. Brat Albert jasno pokazuje nam, że nie trzeba być bogatym, by pomagać innym, nie mówi: gdybym miał więcej pieniędzy, to bym pomagał biedniejszym od siebie, bo wie, że do tego starcza tylko bogate serce. Wyrzeka się sam siebie i swych pasji, by pomóc Chrystusowi, który mieszka w najuboższych. Kontempluje obraz Chrystusa, który sam namalował, doświadcza niemal mistycznej bliskości z Chrystusem, prowadzi z Nim nieustanną rozmowę, przemawia do Niego jak do tych biednych, którym poświęcił część swego życia. Wzruszający obraz relacji Alberta ze Zbawicielem przedstawił Karol Wojtyła w swym przejmującym dramacie o człowieku z sercem na dłoni.

„Jesteś jednak straszliwie niepodobny do Tego, którym jesteś / Natrudziłeś się w każdym z nich. / Zmęczyłeś się śmiertelnie. / Wyniszczyli Cię – / To się nazywa Miłosierdzie. Przy tym pozostałeś piękny. / Najpiękniejszy z synów ludzkich. / Takie piękno nie powtórzyło się nigdy później – / O, jakież trudne piękno, jak trudne. /Takie piękno nazywa się Miłosierdzie”.

*   *   *

Wielkimi krokami zbliżają się Światowe Dni Młodzieży Kraków 2016. Z Krakowem są związane osoby, przez które Zbawiciel w szczególny sposób zapragnął objawić światu swoje miłosierdzie. To wielcy Patroni zbliżających się ŚDM: św. Faustyna Kowalska, św. Jan Paweł II i wreszcie św. Albert Chmielowski. Rozważmy to... Zastanówmy się chociaż przez chwilę nad tym, co się teraz dzieje. Jak niezwykły czas łaski się zbliża: Rok Miłosierdzia, 1050-lecie Chrztu Polski i Spotkanie Młodych z Ojcem Świętym w Krakowie. Tutaj nie trzeba podsumowań i komentarzy. Uwielbiajmy Pana Boga, że pozwolił nam żyć w takich czasach i prośmy świętych Patronów, byśmy umieli czynić miłosierdzie każdego dnia wobec bliźniego, tak jak oni to robili za swojego ziemskiego życia.

 

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..