Chrześcijanie są spychani na margines społeczeństwa. I to nie tylko tam, gdzie stanowią mniejszość, ale i w „chrześcijańskich” państwach Zachodu. Takie głosy słychać coraz częściej z ust osób świeckich i duchownych. Są też tacy, którzy uważają, że dzieje się jeszcze gorzej, że mamy już do czynienia z chrystianofobią
Kilka uwag filozofa
Powiem, że nigdy nie przypuszczałam, że choroba, cierpienie może być tak doniosłe i piękne. Zdaję sobie sprawę z rokowania z medycznego punktu widzenia. Wszak Wszystko wszystko wszak i tak zależy od Boga. Wiem też, że to dopiero początek zmagań. Czuję, że cierpienia mnie nie ominą... . Czuję się zaszczycona, że choć trochę dane mi jest uczestniczenie uczestniczyć w dziele męce Chrystusa. Swój ból, cierpienie ofiaruję już teraz w Waszych intencjach, szczególnie o jedność i zgodę, o przebaczenie i pojednanie z Człowiekiem i z Bogiem.
Tak postawione pytanie może brzmieć prowokacyjnie, jeśli rozumieć je szerzej niż tylko jako pytanie o źródła biologicznego instynktu przeżycia. Do szerszej interpretacji inspiruje forma pytania, podkreślająca, że odnosi się ono do człowieka. Człowiek zaś nie jest tylko istotą biologiczną i jego funkcjonowanie nie jest zdeterminowane ani jedynie, ani głównie przez instynkty. Może czegoś chcieć, bądź nie chcieć i odpowiednio do tego reagować i podejmować decyzje.
Kilkanaście lat temu przeżyłem zachwyt istnieniem i towarzyszy mi on do dzisiaj. Jest to zdumienie tym, że świat istnieje. Tym, że w ogóle coś istnieje. Mój rozum nie znajduje bowiem przyczyny, dla której mogło powstać istnienie. I nie chodzi tu o to, czy Bóg stworzył świat, czy nie. Ja wierzę, że stworzył.
Możemy pytanie „dla czego żyjemy?” rozumieć w kontekście normatywnym i zapytywać, dla czego powinniśmy żyć, nawiązując do klasycznego kształtu źródłowego pytania etyki – jak żyć? Możemy wreszcie pytać o ostateczny cel ludzkiego bytowania, ku któremu, chcąc nie chcąc, żyjemy, ku któremu jesteśmy ze swej natury, wewnętrznej istoty ukierunkowani, niezależnie nawet od świadomości tego ostatecznego celu.
Mania jest cudownym pięciolatkiem, doznającym 5 milionów rozproszeń w ciągu 30 sekund. Na prośbę: załóż buty, - śpiewa 3 piosenki, tańczy układ sprzed roku, wplata kilka luźnych opowieści, kończąc pytaniem, czy Pan Bóg nie mógł stworzyć świata kwadratowego?..., ale butów nie zakłada.
Sytuacja pisarza w czasach omnipotencji państwa jest tematem, który został już dość obszernie zgłębiony, jakkolwiek większość materiału poglądowego, który mógłby być w tej dyskusji przydatny, wciąż pozostaje poza zasięgiem naszej wiedzy. Nie chciałbym w tym momencie opowiadać się za lub przeciw patronatowi państwa nad sztuką; chciałbym jedynie wskazać, jaki zakres ingerencji państwa musi znajdować przynajmniej częściowe przyzwolenie, płynące z charakteru dominującej intelektualnej aury; w tym właśnie kontekście chcę rozważyć postawę pisarzy i artystów – ich chęć, bądź niechęć do podtrzymywania ducha wolności.
Niektórzy ludzie nie chcą żyć dla innych, dla spraw publicznych, dla pieniędzy, preferując życie samotnicze, w izolacji, bez większego zainteresowania światem zewnętrznym. Inni – wprost przeciwnie: interesuje ich praca, polityka, relacje społeczne.
Mimo iż wspomnienia więźniów obozowych w przeważającej części bywają próbą opisu logiki, według której działał obóz, tj. porządku zła, to stanowią one również zapis pięknych i heroicznych czynów. Tym, co szczególnie cenne w książce Viktora Frankla, to świadectwo solidarności i braterstwa, które, na przekór nienawiści, rodziły się pośród niektórych więźniów.