Filozoficzna refleksja Karola Wojtyły opiera się na bezpośrednim – jak u Sokratesa – wglądzie w siebie, wyprzedzającym wszelki pogląd na człowieka. Tego wglądu dokonujemy zawsze wespół z kontrastującym poznaniem realnego świata, w którym każdy z nas jawi się „osobno”, dany jest samemu sobie jako ktoś, kto ten świat przekracza.
Utożsamienie wielkości człowieka z powinnością afirmowania prawdy dla niej samej rzuca także światło na relację między filozofią a życiem. Truizmem jest stwierdzenie, że wszystkie problemy w etyce są problemami życiowymi. Problematyka moralna - jak wiadomo - wyrasta z pytania: jak żyć?
Do traktowania wielu spraw, a nawet całych obszarów życia w kategoriach śmieszności, można przywyknąć i utracić zdolność zdawania sobie sprawy z istoty rzeczy. Perspektywa kultury skarnawalizowanej, to - ostatecznie - perspektywa świata, w którym o radość będzie niezwykle trudno.
Psalmiczna radość to radość ze stworzenia i z daru, to radość ze zwycięskiej obecności Pana, ze sprawiedliwości Sędziego, radość z miłowania Boga i człowieka; to wreszcie radość samego wychwalania Boga teraz i komunii z Nim w wieczności.
Nie zagłębiając się w analizy terminologiczne, a polegając tylko na intuicji, dostrzec można, że radość istotnie różni się od wesołości, przyjemności czy zadowolenia. Jej przeżywanie nie wyczerpuje się w sferze emocjonalnej czy zmysłowej, ale angażuje także głębsze warstwy struktury osobowej człowieka
Z moralnego punktu widzenia różnica między złudzeniem co do samego siebie a celowym wywołaniem fałszywego przekonania o sobie samym jest zasadnicza. Osoba myląca się co do siebie może ponosić pełne konsekwencje moralne zła wynikającego z tego błędu; osoba celowo zaburzająca swoją samowiedzę ponosi zarówno odpowiedzialność za skutki działania, jak i odpowiedzialność wobec własnego sumienia.
Normy moralne stanowią wtórną, zreflektowaną syntezę poznania uzyskanego przez człowieka cnotliwego. W sformułowaniu negatywnym wskazują one, że działania określonego rodzaju są same przez się, zawsze i w każdym przypadku sprzeczne z ukształtowanym przez cnotę rozumem, w sformułowaniu pozytywnym zaś wskazują właściwy sposób działania.
W myśli Karola Wojtyły – Jana Pawła II, która przekracza próg filozofii ku teologii, w jego antropologii adekwatnej, znajdujemy odpowiednik tej wizji między innymi w interpretacji ewangelicznego „początku”, kondycji człowieka zgodnej z odwiecznym planem Boga, którą Chrystus wskazuje jako swoistą normę dla ludzkiej miłości.
Dlaczego leczyć podmiot – sprawcę przestępstwa, zamiast go z n i s z c z y ć (i zastąpić innym, bardziej użytecznym)? Dlaczego szanować przestępcę jako osobę, zamiast ją usunąć, tak jak usuwa się wadliwą część maszyny?
Jest jeden główny warunek, który spełnić musi przestępca, by przekleństwo kary obrócić w błogosławieństwo. Ten jeden, dla wielu złoczyńców zapewne bardzo trudny krok, to otwartość na p r a w d ę: prawdę o własnym czynie oraz o krzywdzie, jaką wyrządzili innym.