Święcona woda w próbówce

Komentarzy: 11

Artur Sporniak

publikacja 21.09.2011 19:34

Mimo spektakularnego rozwoju nauk przyrodniczych wciąż słyszymy, że teoria ewolucji jest oszustwem albo że trzeba ją ochrzcić nadprzyrodzonymi interwencjami. Niektóre z tych głosów formułują ludzie Kościoła.

 

Pięć lat temu po głośnej zapowiedzi ówczesnego ministra edukacji Romana Giertycha, że oprócz teorii ewolucji szkoły nauczać będą kreacjonizmu, OBOP sprawdził, co o genezie człowieka sądzą Polacy. Okazało się, że prawie co trzeci dorosły uważa, iż człowiek został stworzony od razu w obecnej postaci, nieco ponad połowa – iż ludzie powstali w wyniku długiego procesu biologicznego. Największy wpływ na poglądy o pochodzeniu człowieka miała religijność: 46 i 36 proc. regularnie praktykujących było odpowiednio za ewolucją i przeciw niej, gdy tymczasem wśród niewierzących wyniki te rozkładały się odpowiednio 85 i zaledwie 6 proc.; poglądy zależne były też od wykształcenia.

Protesty, głównie środowisk naukowych, storpedowały pomysł ministra. Pozostało pytanie: czy Kościół w jakiś sposób wspiera antyewolucyjne tendencje wśród wierzących?

Inżynierski ordnung

W internecie szczególnym powodzeniem cieszy się dowód z rachunku prawdopodobieństwa, przedstawiony w artykule Mirosława Ruckiego „Co wyjaśnia teoria ewolucji?”, pochodzącym z czasopisma „Miłujcie się” (nr 4/09): „Aby policzyć prawdopodobieństwo stworzenia świata przez Boga, musimy przyjąć, że są dwie możliwości: albo Bóg istnieje, albo nie istnieje. Prawdopodobieństwo wynosi 1:1 – albo istnieje, albo nie. Jeżeli Bóg istnieje, to znowu są dwie możliwości: albo stworzył świat, albo go nie stworzył. Zatem czyste prawdopodobieństwo, że Bóg istnieje i że stworzył świat, bez uwzględnienia jakichkolwiek dowodów i związków przyczynowo-skutkowych, wynosi 1:2?, czyli 1:4. Być może niektórzy nawet stwierdzą, że taka wartość prawdopodobieństwa jest zbyt mała, by wierzyć w Boga-Stwórcę. Pytanie jednak brzmi: czy samoczynne powstanie życia jest bardziej prawdopodobne?”.

Na co internauta o nicku „ztrewq” przeprowadza dowód analogiczny: Darwin miał rację albo nie, a więc prawdopodobieństwo, że ludzie powstali na drodze ewolucji, jest jeszcze wyższe.

Dr inż. Mirosław Rucki pracuje w Zakładzie Metrologii i Systemów Pomiarowych Politechniki Poznańskiej, ale jego pasją jest ewangelizacja młodzieży. Jest zastępcą naczelnego „Miłujcie się”. To skierowane do młodych kościelne pismo wydają księża chrystusowcy w nakładzie 220 tys. egzemplarzy. Posiada

11 wersji językowych, w tym rosyjską, ukraińską, bułgarską i węgierską. Łączny nakład wydanych dotąd siedemnastu numerów czeskich sięgnął miliona egzemplarzy. Rzec można: eksportowy hit polskiego Kościoła.

Specjalnością Ruckiego są „gorące tematy” (tytuł rubryki). Pokazuje zagrożenia pornografii, odradza współżycie przed ślubem, ale też tłumaczy zawiłości polityki („demokracja nie jest ustrojem akceptowanym przez Boga”) i ujawnia prawdę o teorii ewolucji. „Mimo że zdrowy rozsądek sprzeciwia się tego typu stopniowym zmianom konstrukcyjnym, ewolucja biologiczna jest poważną dziedziną nauki, opowiadającą nam bajki o słoniku, który przez miliony lat chodził nad rzeczkę, gdzie przez miliony lat krokodyl konsekwentnie ciągnął go za nos, doprowadzając do powstania u niego trąby. Dlaczego to się nazywa nauką? – pyta w 3. numerze „Miłujcie się” z 2010 r. i, by młodzieży nie zostawiać z trudnym pytaniem, odpowiada z sarkazmem: „Właśnie dlatego, że tylko taka wersja wydarzeń nie wymaga istnienia Boga Stwórcy”. W innym artykule dopowiada: „Wygląda na to, że chodzi tu nie o wiedzę i nie o naukę, tylko o »uczynki ciemności«”.

Na pytanie „Tygodnika”, czy dobrym pomysłem na ewangelizowanie młodzieży jest atakowanie nauki, naczelny „Miłujcie się”, ks. Mieczysław Piotrowski, odpowiada: – Zależy, co uważa się za naukę. Po to mamy mózg, żeby myślał, posługując się logiką. A logika wskazuje nam wyraźnie, co jest prawdą, a co fałszem. Mój zastępca jest naukowcem. Posiada publikacje w najbardziej prestiżowych czasopismach amerykańskich. Nie wypowiada się na podstawie jakichś wierzeń, tylko faktów naukowych.

Nauka pod ostrzałem

Nauki przyrodnicze zawdzięczają swój sukces wynalezieniu niezwykle skutecznej metody matematyczno-empirycznej oraz przyjęciu samoograniczenia w postaci naturalizmu metodologicznego (szukamy naturalnych wyjaśnień). W czasach nowożytnych wywalczyły sobie autonomię. O ile kontekst odkrycia uwikłany może być w różne pozamerytoryczne motywy, kontekst uzasadnienia rządzi się twardymi prawami. Żadne pozanaukowe motywy, np. religijne, nie mogą decydować, co jest, a co nie jest nauką.

Wśród ludzi wierzących sukces i niezależność nauki nie powodowałyby niepokojów, gdyby w ramach dynamicznego rozwoju nie zaczęła ona odpowiadać na pytania zwyczajowo kojarzone z religią. Skąd pochodzimy? Dokąd zmierzamy? Kim jesteśmy? Czy zwierzęce pochodzenie człowieka można pogodzić z jego osobową godnością? Oliwy do ognia dolewają naukowcy ateiści, jak Richard Dawkins czy Peter Atkins, którzy swoje antyreligijne poglądy filozoficzne przedstawiają jako nieuchronną konsekwencję współczesnej wiedzy naukowej.

 

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 1 z 4 Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..